Waranasi. Czy z publicznego palenia zwłok można zrobić atrakcję turystyczną?

Waranasi



Dużo o tym miejscu zostało napisane, nie będę po raz setny przytaczał legendy o jego powstaniu etc.


W skrócie: jest to jedno z najstarszych nieprzerwanie zamieszkałych miast na świecie, centrum pielgrzymkowo-religijno-turystyczno-pogrzebowe hindusów, typowy kierunek dla nawiedzonych backpackersów, kumulacja brudu, naciągaczy, street-artu i dobrego street-foodu, smogu (ze spalanych śmieci i ludzi oraz fabryk i ruchu drogowo-wodnego. W zmiennych proporcjach), piękna architektura i pocztówkowe widoki. 


Czy warto odwiedzić?


Z pewnością. Choć wg. mnie Waranasi jest miastem - karykaturą, a większość obecnych tu osób nie rozumie nic z tego co tu się dzieje albo dlaczego się to dzieje, wyciąga błędne wnioski i zachowuje się absurdalnie. Jest też oczywiście spora grupa która wszystko doskonale rozumie i po prostu chce wyciągnąć od reszty pieniądze. 


A co tu się dzieje?

W starym mieście (poza nim Waranasi to milionowe miasto w którym raczej nie ma nic wyróżniającego) mamy labirynt wąskich uliczek dochodzących do Ghat, czyli schodów prowadzących do Gangesu (dla hindusów- najświętszej rzeki). 


Na podstawie tych uliczek można sobie wyobrazić, jak wyglądało średniowieczne miasto:

  • Trzeba patrzeć pod nogi, żeby nie wejść w krowi/psi/ludzki(?) placek czyhający co kilka metrów. 

  • Trzeba patrzeć na najbliższą okolicę, żeby nie zostać stratowanym przez tłum przechodniów/ przepychającego się (pomimo zakazu ruchu pojazdów) motocyklistę [ekwiwalent średniowiecznego konnego?] / biegnący truchtem 'kondukt pogrzebowy' niosący świeże zwłoki do spalenia.

  • Warto rozglądać się dookoła, żeby podziwiać malowidła na ścianach, setki przeróżnych, jednopomieszczeniowych lokalików, pełniących poza rolą sklepiku/ kawiarenki/ warsztatu /… równocześnie funkcję mieszkalną dla całej rodziny właściciela.

  • Do tego wszechobecny smród, nieczystości wylewane prosto na ulicę i chmary żebrających ascetów oraz 'ascetów'- biznesmenów.


Załóżmy, że wypiliśmy pyszną kawę, zjedliśmy masala dosę z ulicznego straganu, ominęliśmy krowie pułapki i doszliśmy do jednej z Ghat. 


Tutaj mamy apogeum życia 'duchownego'. Hindusi pływają w Gangesie bo:

  • Kiedyś ktoś, żeby zachęcić ich do zachowania minimum higieny naopowiadał, jak to trzeba się w tej rzece kąpać.

  • Jest to jedyna rzeka w okolicy. Jest ciepło i fajnie się wykąpać. 

  • Gdzie indziej młode chłopaki mają sobie poskakać i zrobić selfie bez koszulki?

  • Kąpiel w Gangesie odpuszcza grzechy

Poza tym co jakiś czas widać białego turystę który kąpie się w Gangesie bo:

  • To niesamowite wyzwanie wykąpać się w najbrudniejszej rzece świata, do której 50m wyżej są wrzucane trupy.

  • Dzięki temu dozna oświecenia i zrozumie jak funkcjonuje wszechświat.

Poza kąpaniem się, na większości ghat toczy się normalne życie tj. spotkania towarzyskie, masaże, żebranie, 'asceci' (czasem z kobrą, czasem bez) pozujący do zdjęć turystów (za odpowiednią kwotę), lokalsi proszący białych turystów o wspólne selfie (bez opłaty), stoiska sprzedawców wszelkiego rodzaju, oraz tysiące naganiaczy na 'boat ride' (główna [z biznesowego punktu widzenia] atrakcja Waranasi to płyniecie łódką po rzece i oglądanie miasta z innej perspektywy. Z pewnością byłoby to najwspanialsze przeżycie i nieziemskie doznanie, ale mimo kilku tysięcy propozycji nie skorzystaliśmy).

łodki mają zazwyczaj eko-napęd:

Są jeszcze dwie specjalne ghaty, na których spalane są zwłoki.

Opcja 'uroczysta' - kilkanaście osób biegnie przeciskając się przez wąskie uliczki, dzwoni dzwoneczkami, śpiewa i niesie zwłoki na 'lektyce'. O dziwo większość przechodniów ustępuje im z drogi.

Zanurzają zwłoki w Gangesie, układają na stosie drewna, obkładają kwiatami, spalają. Prochy (po przesianiu; trzeba sprawdzić, czy nie ma jakiegoś złotego zęba etc.) siup do rzeki. 

Takich stosów 'na bogto' płonie non stop 3-5, co kilkanaście minut nowy.

Poza tym są stosy przemysłowe, mniej ceremonialne, po prostu spalić, do rzeki, następny proszę.

Oczywiście stosy śmieci rosną z każdą godziną (o świcie to w miarę  ogarniają), wszędzie plączą się umierające psy (czasem jakiś nieżywy sobie płynie rzeką), czasem zwłoki (z tego co słyszeliśmy to zwłaszcza dzieci) są wrzucane do rzeki bez kremacji. Obok panowie grają w karty, ktoś wsuwa chrupki, jest kilka kiosków, ktoś chce ci wcisnąć pocztówkę albo herbatę. I oczywiście naciągacze ('chodźcie pokażemy wam z bliska, macie niesamowite szczęście, akurat palą człowieka!', a po chwili 'to biedna rodzina, dorzućcie im xxx dolarów na drewno na stos') oraz trochę uduchowionych białych turystów 'łał widziałem jak odpadła ręka i ją musieli dorzucić na stos, ale super, teraz doznałem oświecenia'.


Wieczorem na kilku ghatach wykonywana jest ceremonia 'ganga aarti'. Dziesiątki tysięcy widzów, muzyka z playbacku, kilku panów powoli macha a to piórem a to kadzidełkiem. I tak przez dwie godziny. Oczywiście w trakcie całego wydarzenia 'duchowni' krążą wśród zebranych i malują kropki na czołach (zgadliscie, nie ma nic za darmo :)).

A, zapomniałbym dodać, opcją ultra premium jest oglądanie widowiska z niesamowitej perspektywy 'boat-ride', wdychając spaliny z pozostałych kilkuset stateczków i odganiając sprzedawców, którzy krążą po uziemionych łódkach.


Żeby nie było, to oczywiście, te rytuały mogą być piękne i znaczące, jeśli wierzy się, że symbolizują coś większego. 

Ale czy sama wizyta w Waranasi pozwala coś lepiej zrozumieć osobie 'z zewnątrz'? Pytanie pozostawiam otwarte.


Na zakończenie: Waranasi, gdyby je troszkę wysprzątać i odrobinkę ucywilizować bez problemu mogłoby zawstydzić wszystkie Wenecje i inne Dubrowniki. Ale pewnie raczej by się zmieniło w 5* resort albo Disneyland. Więc może lepiej niech zostanie jak jest. 


Czy to pizza? czy to uttapam? 

Krówka sobie liże witrynę
Bezchmurne niebo i taki tam smoguszek, że słońce w południe ledwo prześwituje
Wszelkie lassi to zdecydowanie pozytywny punkt Waranasi i Indii

'Małpy na zewnątrz, ludzie w klatce'




Komentarze